poniedziałek, 13 lipca 2015

Napij się~!

"Napij się~!"
("Bez tego sadystycznego uśmiechu nie jesteś taki zły")
Izuo, one shot, yaoi

Jeśli chodzi o pasję, nic nie zastąpi seksu, ale złość stanowi niezłą namiastkę.
- Jonathan Carroll.
Uwaga: zawiera stosunek~


Ech, mogłem się tego spodziewać. Właściwie, wiedziałem, że zapomną. Zawsze zapominają. Nie, żebym ich prosił o pamiętanie, ale skoro jestem ich Bogiem, to powinni sami z siebie wiedzieć, jaki dziś dzień. Nawet kiedy wspomniałem na czacie przypadkowo o moich urodzinach, nikt nie złożył mi życzeń. Ba, olali to. Przydałby tu się mem z "Forever Alone", od którego roi się ostatnio w internecie.
Jedyną rzeczą, która upewniała mnie w tym, że dzisiaj jednak obchodzę dwudziestą czwartą rocznicę swojego urodzenia, był tort, stojący na biurku. Nie dotykałem go, po prostu stał. Od tak sobie. W sumie, to chyba powinienem go wyrzucić, bo nie lubię słodyczy. Ale jak się Namie namęczyła, by go zrobić... szkoda, że nie mogła zostać. Nie, właściwie to nie szkoda, nawijałaby mi zapewne o Seiji'm-kun. Jest taka... nudna.
Westchnąłem już kolejny raz dzisiejszego wieczoru. Co to za urodziny, w które musiałem pracować. No niby racja, mogłem sobie zrobić wolne, ale... Tokio nigdy nie śpi. Wolę być na bieżąco.
Byłem niemal pewny, że spędzę ten dzień sam, no ale oczywiście TA osoba musiała zrobić coś nieprzewidywalnego, jak zawsze. Usłyszałem głośne "IZAAAYAAA-KUUUN!" i po chwili do mieszkania wpakował mi się Shizu-chan ze znakiem drogowym w ręce. Westchnąłem ciężko, kręcąc głową. Fakt, zwinąłem mu okulary. Więc dlaczego jego przyjście tutaj było dla mnie czymś nieprzewidzianym? Nie myślałem, że Shizuś jest tak mądry i zorientuje się zaraz po.
- Ty głupi, nędzny, niepotrzebny pasożycie! - syknął - Zajebałeś mi oku-
Niepotrzebny? Huuh, ale ja jestem bardzo potrzebny...
- Nie, skąd, Shizu-chan. Jak mógłbym - zrobiłem niewinną minę.
- DAJ MI SKOŃ... co to? - zdziwił się, spoglądając na biurko.
Spojrzałem tam, gdzie on. Ach, tort? Hmm, powiedzieć mu, czy nie powiedzieć...
- Wiesz, mi się wydaje, że to ciasto. Jesteś aż tak głupi? - popatrzyłem się na niego z politowaniem.
Och. Już? No daj spokój, Shizu-chan. Daj mi więcej rozrywki i zdenerwuj się trochę później~! Cóż, chyba sam jestem trochę głupi, jeżeli sądziłem, iż Shizuś potrafiłby powstrzymać nerwy. Czekaj, wróć. Ja, głupi? Hah, to jest niemożliwe. Po prostu się przeliczyłem... to też nie brzmi zbyt fajnie, bo Bóg powinien znać swoich podwładnych...  ale ten tutaj nigdy nie robił tego, czego oczekiwałem, więc chyba jest w porządku...
- Widzę, że to ciasto - warknął, podchodząc do mojego biurka.
Chociaż nie, nie jest w porządku. Chcę mieć nad nim kontrolę~!
... zabawmy się, Shizu-chan~!
- No to w czym problem? - zapytałem, uśmiechając się charakterystycznie dla mnie. - Och, no dobrze, powiem ci. Wiesz, jaki jest dziś dzień~?
- Czwarty maja? - odpowiedział, patrząc na mnie jak na debila.
Tsk. To ty jesteś debilem, debilu. Dobrze, że przynajmniej jesteś świadom dzisiejszej daty.
- Dokładnie~! A wiesz, co się stało tego dnia? Nie wiesz, prawda~? - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, wstając z obrotowego fotela. Sam obróciłem się kilkakrotnie w miejscu, a następnie okrążyłem biurko i skocznym krokiem podążyłem do kuchni. - Urodziłem się wtedy~! - wyjąłem z lodówki dwa piwa.
Oczywiście, blondynowi do puszki dodałem jakichś tam środków na uspokojenie. Przydaje się mieć dobre kontakty z... różnymi ludźmi - dostaję czasami coś takiego w prezencie~! Wróciłem do pokoju głównego.
- Ach, taaaak? - bestia odwróciła się do mnie i zaczęła powoli iść w moim kierunku. - Nie sądzisz, że to idealny dzień, by umrzeć, Izaayaa-kuun...?
Udałem, że się zastanawiam. Faktycznie, zastanawiałem się, ale nad tym, co konkretnie powinienem mu zrobić, kiedy już go upiję.
... Chyba już wiem, heeeh...
- Nie, Shizuś, nie~! Takie dni powinno się uczcić. Napij się~ - podałem mu alkohol, uśmiechając się tajemniczo.

***

Och, nowe informacje~! Przyjrzałem się ekranowi mojego telefonu, dokładnie studiując wiadomość. Podczas, gdy ja przypatrywałem się komórce, Shizu-chan przypatrywał się mi.
- Wiesz, Izaya? - odezwał się po dość długiej chwili milczenia - Bez swojego sadystycznego uśmieszku nie jesteś aż taki zły - stwierdził.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Shizuś to miał chyba jednak słabą głowę, bo wystarczyły trzy piwa, by się całkiem upił, hmm. Mi to tam było na rękę. Im szybciej zrobię mu to, co chcę mu zrobić, tym lepiej. Potem go całkiem pogrążę, ha~!
Kiedy zrozumiałem, co pracujący dla mnie człowiek chciał mi przekazać, włączyłem komputer i wysłałem kilka maili do kilku różnych wpływowych ludzi. Rzecz jasna, również mi podlegających.
- Izaya, przestań! - Heiwajima zmarszczył brwi, opierając się bardziej na biurku.
- Z czym mam przestać, Shizu-chan? - zapytałem, średnio zaciekawiony.
W końcu miałem robotę, teraz mi trochę przeszkadzał.
- Musisz pracować nawet w urodziny? Jestem gościem, zająłbyś się mną!
Ooo... a jednak jestem zaciekawiony.
Przyjrzałem się mu. Patrzył na mnie zirytowany, podpierając głowę na dłoni. Ta sytuacja jest komiczna. Nigdy nie myślałem, że uda mi się namówić Bestię z Ikebukuro do wypicia ze MNĄ jakiegoś alkoholu. Znaczy, ja nie piłem. Udawałem, że piłem. Wolałem być trzeźwy. W każdym bądź razie, to, że jasnowłosy siedział tak blisko mnie bez morderczych zamiarów, strasznie mnie bawiło.
- A co chcesz robić, Shizuś~? - powiedziałem, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Naprawdę, czy tylko ja śmiałem się z tego stanu rzeczy?
- Nie wiem. Ty powinieneś coś zaproponować - oznajmił.
Chwilę się na niego patrzyłem, by w końcu uśmiechnąć się zagadkowo. "No dobrze, mam pewien pomysł..." - oznajmiłem, nachylając się nad nim. Trochę pobyłem w takiej pozycji, rozkoszując się uczuciami, które nawiedziły jego twarz. Było to głównie zdziwienie, ale przewinęły się też niezrozumienie i zaciekawienie. Hm.
Lubię obserwować ludzkie emocje. Obojętność, zdumienie, złość, przerażenie... to wszystko jest takie interesujące~
Musnąłem jego usta swoimi, oczy mając cały czas otwarte. Chciałem widzieć odczucia, malujące się na jego obliczu. On jak zwykle musiał jednak pokrzyżować mi plany - zamknął oczy i odwzajemnił pocałunek. No cóż~! Oderwałem się od niego, oblizując lekko usta i mrużąc oczy. Popatrzył na mnie z zawodem.
- Więcej? - zapytałem z lekkim złośliwym uśmieszkiem.

-*-

- Uhm... Izaya? Co ty robisz?
Przewróciłem oczami. Nie pytaj o to w takiej chwili, Shizuś~! Dobra, w sumie jeszcze niczego nie zacząłem... ale zamierzam, heh.
- Zdjęcie, Shizu-chan. Chcę mieć pamiątkę - oznajmiłem najzwyczajniej w świecie.
Cóż, ta pamiątka to też pewnego rodzaju zabezpieczenie. Jeżeli coś nie spodoba mi się w jego zachowaniu, po prostu wrzucę te zdjęcia do mediów. Hah, pogrążmy go~!
Trochę mnie zaskoczył, wyjmując z mojej ręki aparat. Położył go na szafce nocnej i przyciągnął mnie do siebie.
- Zacznij w końcu - powiedział mi do ucha.
O cholera, ten Shizuo był dziwny. Chyba przesadziłem z dawaniem mu alkoholu. No ale nic. Tak będzie łatwiej... Uśmiechnąłem się zadziornie, przejeżdżając językiem po jego uchu.
- Skoro chcesz...

-*-

Wszedłem w niego niemal od razu, nawet nie starając się go przygotowywać. Nie bawiłem się w gry wstępne, w końcu sam chciał, żebym się pospieszył. Oczy mi się zaświeciły, gdy zajęczał boleśnie. Właśnie takie emocje chcę widzieć~! Ból, rozkosz, obserwować, jak odpływa... Dałem mu jednak chwilę na przyzwyczajenie się. Kiedy owa chwila minęła, zacząłem się w nim poruszać. Na początek wolno. Delektowałem się jego jękami, stękaniami i rumieńcami. Zarzucił mi ręce na szyję oraz oplótł mnie nogami w pasie, dając mi do siebie większy dostęp.
Cały czas uśmiechałem się wrednie. Kilkakrotnie zwiększałem tempo, wbijając się w niego pod różnymi kątami. Aż cicho zaśmiałem się z satysfakcją, słysząc jego krzyk. Najprawdopodobniej trafiłem w prostatę. Zapamiętałem dokładnie jej położenie i celnie w nią uderzałem, rozsmakowując się w dźwiękach, które wydawał.
Czasami robiłem zdjęcia. Shizu-chan i tak odpływał, więc nie było mowy, by się zorientował.
Doszedł z przeciągłym jękiem, a ja zaraz po nim, spuszczając się w jego wnętrzu.

***

Właśnie wychodziłem z mieszkania, kiedy do moich uszu dobiegł wściekły wrzask blondyna. Hmm, chyba próbował wstać i zorientował się, że raczej mu się to nie uda. Z szerokim uśmiechem na ustach wyszedłem, pozostawiając go samemu sobie.
Ciekawe, w czym wyjdzie na miasto. Wyrzuciłem jego ubrania do kosza.

Mogę z czystym sercem stwierdzić, że nie jestem taki samotny. Istnieje na świecie ktoś, kto żywi do mnie niepohamowaną nienawiść. On zawsze będzie blisko mnie. Szkoda, że teraz pragnie mnie zabić jeszcze bardziej. Ale było warto, hahahah~!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz