poniedziałek, 13 lipca 2015

Kropla III

Czerwonowłosy przyjrzał się bliżej dyskietce, którą dostał od ojca niby w ramach przeprosin. Miał wrażenie, że coś było z nią nie tak i wahał się, czy powinien ją odpalić. Wyglądała już na poniszczoną; musiała być wielokrotnie sprzedawana. Pytanie, dlaczego nie została u nikogo na dłużej.
Krzywo napisane "Majora's Mask" świtało mu gdzieś w pamięci, jakby już wcześniej słyszał o tym tytule. Nie mógł sobie jednak przypomnieć gdzie, odpalił grę.

^*^

- Pięć - ogłosił wynik równania całej grupie.
Nastała cisza, której powodu nie znał, więc podniósł głowę. Zmarszczył brwi widząc, że jest teraz głównym obiektem zainteresowania.
- Nutty... - zaczęła Mave. - Matematykę skończyliśmy dwadzieścia minut temu.
Poczuł się przez chwilę zdezorientowany; potem zreflektował się, mówiąc o chemii. Później uświadomiono go, że chemii dzisiaj nawet nie robią.
- Japoński... - szepnął Michael.
- Umm... - wymamrotał pospiesznie, szukając w torbie książek.
Po chwili zaprzestał i ukrył twarz w dłoniach. Westchnął cicho. Miał dość. Prześladował go jakiś popierdolony chłopak z z widocznym brakiem nasłonecznienia, a wczoraj uzyskał kolejnego "znajomego" z takich stron. Nie do końca rozumiał, o co właściwie chodzi, ale ta gra... Ta cała "Majora's Mask" była czymś cholernie nienormalnym. Jakby coś w niej było, jakby... Coś w niej żyło. Po zagraniu miał właśnie takie wrażenie. Wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy, był zmuszony wyjąć wtyczkę z gniazdka, bo to coś nie dało mu wyjść. Miał wrażenie, że chciało go zatrzymać w swoim świecie. Chyba nie spał; bał się zamknąć oczy. To takie idiotyczne, ale od zawsze gry, filmy i tym podobne straszyły go bardziej, niż prawdziwe sytuacje.
- Nie czuję się najlepiej - wyjaśnił po chwili. - Chyba już pójdę.
Zauważył błysk w oczach Michaela. Nawet taki kujon jak on miał czasami dość, hm.
- Odprowadzę cię - zaproponował, na co Crow kiwnął głową.

^*^

- Domyśliłeś się, że chciałem z tobą porozmawiać? - zapytał granatowowłosy, kiwając w podziękowaniu głową kelnerce, która przyniosła im kawę i ciastko.
- Hmm? Nie chciałeś po prostu urwać się wcześniej? - Nutty zapytał lekko znudzony, zaczynając jeść słodycz. Nawet dobry, choć wolał te, które robiła matka.
- Myślałem, że jasnym było, że nie. Reszta raczej to zauważyła.
- Widać nie jestem tak spostrzegawczy... O co chodzi? - wziął do dłoni filiżankę. Spojrzał na przyjaciela znad naczynia, stwierdzając, że kawa była idealna.
- Dobrze wiesz - odparł. - Ostatnio wyglądasz na takiego... Bez życia. Chyba też zaniepokojonego. Nie rozumiem, o co chodzi.
Czerwonowłosy drgnął. Obiecał sobie wcześniej, że nie da po sobie poznać, w jakiej sytuacji się znajduje. No ale cóż, czego innego się spodziewać po najlepszym przyjacielu...
-To nic takiego - odparł, machnąwszy na to ręką. - Ostatnio w ogóle się nie wysypiam, rozumiesz.
- Nie całkiem - Michael był nieprzekonany. - Wydaje mi się, że...
- Zejdźmy ze mnie, okej? - uśmiechnął się, zabierając od niego kawałek ciastka. - Powiedz, co zamierzasz zrobić w związku z Kylie?
Chłopak wydawał się być autentycznie zaskoczony tym, co powiedział Crow. Hehe, zaskoczyło go to, że wiedziałem! Niech nie myśli, że nic nie zauważyłem, pomyślał.
- A co ma być? - zapytał zdezorientowany.
- No jak to co? Widzę, jak na nią patrzysz. Lubisz ją, nie?
- Hah? O co ci chodzi? - wydawał się być obrzydzony. - Chyba żartujesz.
Och. Może jestem słabym obserwatorem.
- Och, a więc nie jesteś... Cóż - wzruszył ramionami, wstając od stolika. - Idziemy do salonu gier? Dawno nie grałem w nic normalnego...

^*^

Do domu wrócił koło dziewiętnastej. Widział, że ojciec nie był z tego zadowolony, ale póki nic nie powiedział, to chłopak nie miał powodu, by się z nim kłócić. Zajrzał do kuchni i wziął z lodówki sok.
W tym czasie w pomieszczeniu zawitała też matka.
- Jak w szkole? Zostałeś dzisiaj dłużej?
- Dobrze. Nie, byłem z Michaelem - wyjął szklankę z szafki i napełnił ją napojem.
- Wiesz, że ojciec by wolał...
- Nie obchodzi mnie, co by wolał - syknął. Zrozumiała.
- W porządku - wycofała się. - Jedziemy z ojcem omówić szczegóły pogrzebu ciotki.
- Tak późno?
- Wiesz... Ostatnio dużo osób... Zmarło... Dopiero teraz starczyło czasu.
- Rozumiem - machnął ręką. - No i co, potrzebujesz mojej zgody? - mruknął niechętnie.
- Hmm? Nie... Po prostu uznałam, że powinieneś wiedzieć - wydała się być zakłopotana.
Nigdy tego nie rozumiał; jak można być niepewnym przy własnym dziecku? Kiwnął głową. Długo nie została, widząc, że nieszczególnie uda jej się ze nim porozmawiać.

^*^

 Po tym, jak już pojechali, zajął miejsce na kanapie, przed telewizorem. Szczerze? Nie chciał wchodzić do swojego pokoju, nie chcąc wiedzieć, jakie gówno go tam spotka...
Nastał jednak czas, kiedy potrzebował ładowarki do swojego telefonu. Obiecał sobie, że załatwi to szybko; wiedział, że zachowuje się jak dziecko, ale cóż... Niestety, kiedy wszedł do pomieszczenia, nie wszystko grało tak, jak powinno. Przede wszystkim, jego komputer, który powinien być nieaktywny od dłuższego czasu, był... Uruchomiony.
Włączył monitor. Wyświetliło mu się okno przeglądarki internetowej z wpisanym już adresem strony: cleverbot.com. Co dziwniejsze, kiedy tylko podszedł do komputera, ktoś jakby wcisnął enter; pokazała mu się strona główna tej witryny.
Czekał na kolejne ruchy. Znowu wszystko było dla niego niezrozumiałe. Ktoś ewidentnie się z nim bawił. Nie widząc odzewu, napisał zwykły znak zapytania, nie wiedząc właściwie, z kim pisze i o czym pisze. O ile dobrze pamiętał, to cleverbot był robotem ze sztuczną inteligencją, uczącym się od ludzi. Średnio wierzył w wersję, w której coś nieżyjącego miałoby przejąć kontrolę nad jego systemem...

Cleverbot: cześć

Podparł głowę ręką. Na razie wyglądało na to, że wszystko było normalne. Czego on się w ogóle obawiał... To wszystko to jakiś żart.

User: wszystko w porządku?
Cleverbot: tak sądzę
User: jak się nazywasz?
Cleverbot: Nutty 
Cleverbot: Nutty 
Cleverbot: Nutty 

Zmarszczył brwi. Poczuł, jak jego serce trochę przyspieszyło. Wiadomo, zwykły zbieg okoliczności, każdy może mieć na imię tak, jak on, ale jakoś... W tej sytuacji takowy zbieg okoliczności wydawał się być zbyt dziwny.

User: zrozumiałem za pierwszym razem. nazywasz się Nutty? 
Cleverbot: nie 
Cleverbot: nie nazywam się Nutty 
Cleverbot: ty nazywasz się Nutty 

Znieruchomiał. Przez moment w ogóle nie rozumiał, co bot właśnie napisał, bez sensu patrząc się w monitor.

User: nie pytałem, jak zgadłeś? 
Cleverbot: od kiedy "zgadnąć" znaczy "wiedzieć"? 

Chwilę zajęło mu, by ogarnąć, co tamten miał na myśli. Zaczynało go to przerastać.
Odpisał dopiero po jakimś czasie.

User: czego chcesz? 
Cleverbot: a czego mam chcieć?
User: ty mi powiedz! 
Cleverbot: włącz grę, nie poznałeś historii 
User: nie chcę jej poznawać.
Cleverbot: włącz grę 
User: nie chcę grać 
Cleverbot: włącz grę 

Chciał go zignorować, poczekać, aż zacznie gadać normalniej. Nie miał ochoty na granie w to gówno.

Cleverbot: BEN UTONĄŁ

Nie wiedział, czy to przez sam tekst, czy przez wielkość liter, która chyba miała podkreślić jego znaczenie, ale zwrócił na to uwagę.

User: kto to Ben? 
Cleverbot: włącz grę 
Cleverbot: włącz grę 
Cleverbot: włącz grę 
User: nie!

Chciał wyłączyć komputer, ale bot napisał coś jeszcze, co sprawiło, że postanowił sięgnąć po dyskietkę.

Cleverbot: zagraj ze mną :)

^*^ 

Kombinacja chorych postaci, strasznych melodii i zniszczonych miejsc na tyle go przeraziła, że nie potrafił już dobrze myśleć, znajdować wyjścia z tych dziwnych sytuacji. Jego postać albo płonęła, albo ginęła w innych niewyjaśnionych okolicznościach. Zawsze pojawiał się napis "Narodziny Nowego Dnia", co go strasznie drażniło, bo przecież normalnie w grze nie zginąłby przez takie sposoby. W dodatku, sam już nie pamiętał, na jakim zapisie gry grał, bo co chwilę się zmieniały; tylko jeden zawsze zostawał, nawet gdy go usuwał - BEN. Tak też nazywali go NPC, niezależnie od tego, czy grał na własnym zapisie, czy nie.
Chociaż najgorsza i tak była Statue of Emptiness, prześladująca go wszędzie tam, gdzie pójdzie. Jej martwe oczy śledziły go i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że reprezentowała to coś, z czym rozmawiał na cleverbocie.
A właśnie. Ben utonął, to była prawda. Wyłączył grę, gdy to odkrył. A wtedy cleverbot odezwał się z powrotem.

Cleverbot: dlaczego nie grasz dalej? 
User: jak zginął Ben?
Cleverbot: utonął
User: to wiem, ale jak?
Cleverbot: nie powiem

Westchnął cicho. Nie wiedział, nie rozumiał, ale właśnie rozmawiał z czymś/kimś mu nieznanym i próbował poznać przyczynę czyjejś wymyślonej śmierci...

User: to wszystko nieprawda?
Cleverbot: Ben utonął
User: kim jest Ben?
Cleverbot: królem w grze. 

Chwila minęła, zanim to dostał. Ten ktoś musiał się nad tym zastanowić...
I on się zastanowił.

User: jesteś Benem?

"Ben" nie odpowiedział. Kiedy Crow napisał coś jeszcze, dostał wiadomość jak od zwykłego bota.
Usłyszał, jak samochód rodziców wjeżdża na podjazd. Wyłączył komputer, obiecując sobie, że o ile cleverbot sam się nie odezwie, on to zrobi.

^*^

 - Kiedy? - zapytał, stojąc w korytarzu. Matka właśnie zdejmowała płaszcz, podczas gdy ojciec jeszcze coś robił przy aucie.
- Czwartek - weszła do kuchni i znalazła jakieś tabletki przeciwbólowe. Ostatnio jakoś dużo ich brała. - Ojciec nie był zadowolony, chciał jutro.
- Mi to obojętne - wzruszył ramionami. - Przecież nie tylko ciotka umarła, nie tylko ona musi zostać pochowana.
- Mówisz, jakby w ogóle cię to nie interesowało... - westchnęła. Widać, że była zmęczona.
- Tak jest. Nie lubiłem jej, nie pójdę na pogrzeb.
- Ojciec się wścieknie... Pomyśl o mnie, Nutty. Mi też się dostanie.
Wzięła ręcznik z półki na korytarzu. Potem zawitała w sypialni i stamtąd zabrała koszulę nocną. Ruszyła do łazienki; poszedł za nią, chcąc dokończyć rozmowę.
- Dlaczego nie odejdziesz? - syknął ze złości.
Taka tragedia, ale wystarczy jeden prosty ruch i...
- Wiesz, że tego nie zrobię. Widzę w nim dobro - przewrócił oczami na to. - Dał ci prezent jako przeprosiny - przypomniała.
Rzeczywiście. Z pewnością za ten prezent mógł mu podziękować. Coś dziwnego zwaliło mu się na głowę i to coś miało najwyraźniej władzę nad jego komputerem. Gratulować czy gratulować...
- W porządku, chciałabym wziąć prysznic - uśmiechnęła się lekko, jakby przepraszająco.
Zanim zamknął za sobą drzwi, zauważył siniaka na jej ręce.
Tuż po tym, jak to zrobił, natknął się na ojca. Zmarszczył brwi widząc, że nie jest w humorze.
- Wyobrażasz sobie? Gwen ma zostać pochowana dopiero za kilka dni! Zdąży się rozłożyć! - warknął, sięgając po coś mocniejszego.
No świetnie, zaraz będzie schlany...
- Słyszałem. Ale spokojnie, nie rozłoży się - pocieszył, starając się nie doprowadzić do tego, by mężczyzna dobrał się do alkoholu. Nie chciał, by matka się załamała, bo tylko tego mu brakowało.
 Rozmowa potoczyła się średnio po jego myśli; ojciec położył się napity do łóżka, a matka zdążyła w tym czasie opuścić łazienkę i to zobaczyć. Westchnął, lekko podłamany. Trzy lata i się skończy...
O ile do tego czasu przeżyję, dodał sarkastycznie, słysząc hałas na górze. Miał nadzieję, że to tylko jego kot, a nie ktoś wyłażący z jego komputera bądź wskakujący przez jego okno...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz