poniedziałek, 13 lipca 2015

Kropla I

Słyszeliście historię o Jeffie the Killerze? Na pewno ją słyszeliście, ciężko pominąć dzieje tego psychicznego, zdeprawowanego nastolatka. Pewnie myśleliście o nim, jak o wytworze czyjejś chorej wyobraźni, prawda? Ciekawie byłoby zobaczyć wasze miny w chwili, gdy dowiadujecie się, że wszystko co wiecie o Jeffie to prawda.
Więc uwaga: wszystko to prawda.
Dalej myślicie, że to bujdy, nie? Cóż, lepiej lub gorzej dla was. Czasem dobrze żyć w nieświadomości... Czasem.
Jedyne, co autor, który spisał jego historię, dodał od siebie to rozcięte policzki i wypalone powieki. Być może ta nieprawdziwa część wynika z tego, jak Jeff okaleczał swoje ofiary... Nie wiem. Do pewnego momentu Jeff wyglądał zupełnie normalnie, pominąwszy jego białą skórę.
Ostatnio znowu zaobserwowano ataki w jego stylu. I w tym momencie zaczyna się ta opowieść. Opowieść chłopca, który uparł się, by jakoś zadziałać na psychikę mordercy i wyzwolić w nim pokłady cierpliwości, zaufania i miłości; opowieść, która... Cóż, sami zobaczycie, jak się zakończy. Ja znam ją na pamięć. Jako najlepszy przyjaciel byłem z nimi bardzo często. Do tej pory nie wiem, czy chcę to wszystko pamiętać; prawdopodobnie teraz wybrałbym życie w samotności. Ale kiedy przypominam sobie postać tego pokręconego, lecz dobrego piętnastolatka, uśmiecham się mimowolnie. Może to dlatego zdecydowałem się wam to przedstawić.

UWAGA, MORDERCA NA WOLNOŚCI.
Cały czas donosimy o kolejnych zabójstwach. To nie są już pojedyncze osoby - zdarzają się już na masową skalę. Na podstawie odniesionych przez wszystkie ofiary ran jesteśmy w  stanie stwierdzić, że za wszystkimi sprawami stoi jeden i ten sam człowiek. Policja jest jednak bezsilna, ponieważ nikt nie wie, jak wygląda sprawca. Jeżeli ktokolwiek z państwa zobaczy podejrzane zachowanie u kogokolwiek, prosimy o niezwłoczny kontakt z policją!

Nutty rzucił krótkie spojrzenie w kierunku telewizora i powrócił do robienia kanapek. Robiło się źle i doskonale wiedział o tym, że nikt nie mógł czuć się już bezpiecznie.Mimo wszystko żywił nadzieję, że schwytają zabójcę, zanim ten zdąży pojawić się w Skyrnville. Średnio obchodzili go inni, sam też nieszczególnie się bał, ale miał ochotę jeszcze trochę pożyć.
Wziął talerz i usiadł przy stole tak, by widzieć to, co pokazywali w telewizji. Zaraz jednak zobaczył czarny ekran. Spojrzał na swojego ojca, który właśnie wyłączył telewizor pilotem i zabrał się za czytanie gazety. Ją zresztą też zaraz odłożył.
- Wszędzie o nim mówią - mruknął, zabierając się za swoje śniadanie. Nutty już żuł swoją kanapkę. - O tym mordercy. I nie wiedzą, kto to jest! A powinni! - warknął.
- Spokojnie, kochanie - do salonu weszła lekko spłoszona matka. - Na pewno go zdemaskują...
- Jak będziesz już w grobie - syknął i spojrzał na syna. - Przez najbliższy czas nie powinieneś nigdzie wychodzić. A do szkoły to ja cię zawiozę. Masz piętnaście minut.
Chłopak powoli skończył śniadanie i wdrapał się po schodach na górę. Nacisnął klamkę od drzwi do swojego pokoju i - uprzednio je popychając - wszedł do środka. W jego pokoju oczywiście nic nie zmieniło się od czasu, gdy wstał pół godziny temu, więc nawet się nie rozejrzał. Od razu podszedł do lustra, które wisiało naprzeciwko drzwi prowadzących na balkon. Ukazała mu się postać szczupłego, średnio wysokiego piętnastolatka o spokojnym spojrzeniu. Kosmyki czerwonych włosów, nie ścinanych już od jakichś dwóch miesięcy, wpadały mu do oczu tego samego koloru. Westchnął, rozczesując je. Zawsze rano sterczały mu w każdą stronę. Zrzucił z siebie piżamę, zastępując ją czarnymi dżinsami i białą koszulą. Wrzucił do torby portfel i telefon, po czym zszedł na dół.

^*^

Siedział teraz na lekcji biologii. Miał akurat tematy, które bardzo go interesowały - rozkrajanie zwierząt. Leżąca przed nim jaszczurka aż prosiła się o pokrojenie. Jego partnerka patrzyła na niego z przerażeniem, kiedy sięgał po nóż. Uśmiechnął się lekko psychicznie. Może miał coś z psychopaty?
Nóż poszedł w ruch.

^*^

Zajął miejsce przy stoliku, przy którym siedzieli już jego znajomi. Machnął im leniwie ręką na powitanie, na co kiwnęli mu głowami. Z całej szóstki przywiązany był jedynie do dwójki. Jedna z dziewczyn o fioletowych włosach i czarnych oczach, Mave, uśmiechnęła się lekko i niemal automatycznie oddała mu swój budyń, który chłopak uwielbiał. Inna z osób, granatowowłosy (z jednym białym pasemkiem po prawej) chłopak o ciemnozłotych oczach, Michael, podsunął mu pod nos książkę, którą teraz czytał. Zresztą, kiedy on nie czytał. Zawsze nosił przy sobie jakąś lekturę i preferował studiowanie jej, niż rozmowę, co denerwowało jego towarzyszy.
Czerwonowłosy przeleciał wzrokiem po wersach.
- Motto na dziś: "Każdy ma w sobie słabość, która chętnie da się zdominować" - oznajmił, wyczytując te słowa z książki.
Lubił to robić. Miki zawsze czytał mądre rzeczy, więc znajdowanie wartego uwagi cytatu nie było takie trudne.
Pozostała szóstka uśmiechnęła się, zabierając się za swój lunch.
- Słyszeliście? Jeszcze nie złapali tego kolesia. To straszne - odezwała się Kylie, niewysoka brunetka.
Mave niemal od razu posłała jej niechętne spojrzenie. Te dwie się nienawidziły i Crow wątpił, by oprócz płci cokolwiek mogło je łączyć. Właściwie, to sam jej nie lubił, ale Mikiego do niej ciągnęło. Dalej nie potrafił rozgryźć, dlaczego.
- Przymknij się, nie chcę, by psuło mi to dzień - warknęła fioletowowłosa.
- Och, żyj w nadziei, że zostaniesz ocalona - czarnowłosa przewróciła oczami. - Może to będzie twój książę? - zaśmiała się kpiąco.
- Jesteś popierdolona - stwierdziła Mave. - Weź, bo...
- Brak współpracy to wasza słabość - doradził cicho ciemnowłosy.
Obie przerwały kłótnię i spojrzały na Michaela. Także - niemal synchronicznie - prychnęły i wzięły widelce do rąk.
- Miki ma rację - stwierdził Nutty.
Wszyscy oprócz dziewczyn kiwnęli głowami.

^*^

Dokończył pić wodę w trakcie drogi do bramy szkolnej. Wyrzucił zgniecioną butelkę do kosza i spojrzał przed siebie. Przed nim stał samochód jego ojca.
Kiedy do niego wsiadł, ten rzucił mu zdenerwowane powitanie. Nawet nie musiał pytać, o co chodzi - mężczyzna od razu zaczął mówić.
- Morderca pojawił się w Nous.
Spojrzał ze zdziwieniem na towarzysza. Nous... Miasteczko obok Skyrnville.
- Skąd wiesz? - rzucił torbę do tyłu i zapiął pas.
- Twoja ciotka nie żyje - oznajmił ciężko. Widać, że nie chciało mu to przejść przez gardło, w końcu to była jego siostra.
- Przykro mi - odparł jedynie z grzeczności. Nie znosił tej kobiety. Suka. Worek zmarszczek. Przesadnie wierna Bogu. Jak można wierzyć w takie bajki?
Ojciec odpowiedział mu kiwnięciem głową. Przez chwilę ściskał kierownicę, zanim ruszył. Nutty zastanawiał się, kiedy zabójca pojawi się w jego mieście. Robiło się niebezpiecznie. Z jednej strony czuł jakiś niepokój, a z drugiej... Cóż, mimo wszystko był podekscytowany.

^*^

Wsypał karmy do miski dla szczura i postawił ją na ściółce. Minęło kilka krótkich chwil i Bihy już ją chrupał. Uśmiechnął się lekko i zamknął drzwiczki klatki.
Podniósł wzrok, spoglądając na przyczepione do tablicy korkowej przypomnienie. Był wdzięczny sam sobie za zanotowanie, że ma zrobić ściągę na historię. Jutro miał sprawdzian i nie chciał go zawalić tak, jak ostatnio.
Rzucił niechętnie książkę na blat biurka i siadł na krześle przy nim. Otworzył ją z miną, jakby naprawdę niewybaczalnie go skrzywdziła, po czym wyrwał kartkę z zeszytu.
I wtedy do jego uszu dobiegło miauczenie. Wstał zadowolony, że coś go jednak od historii odciągnęło. Wyszedł na balkon i spojrzał na ulicę, wyglądając jakiegoś zabłąkanego kota. Zauważył przemoczonego kociaka w równie mokrym pudełku. No tak. Nawet nie zauważył, że padało. Krople deszczu spływały mu po dłoniach, które opierał na balustradzie.
Zwierzak spojrzał na niego swoimi małymi oczami, co wywołało na twarzy Nutty'ego szeroki uśmiech. Zarzucił bluzę na plecy i zszedł na dół. Spojrzał na śpiącego na fotelu ojca i krojącą coś samotnie w kuchni matkę. Przewrócił oczami. Dobre relacje udawali przed wszystkimi - próbowali nawet przed własnym synem.
Nałożył buty i otworzył drzwi. Powiało mu po twarzy zimnym powietrzem, orzeźwionym przez zapach deszczu. Crow przeszedł kilka kroków i ukucnął przy pudełku, chwilę bawiąc się ze zwierzakiem. Zastanawiał się, czy powinien go zabierać. Ostatnio w przypływie złości zrobił sekcję na swoim szczurze... Bihy chyba nadal żywił do niego urazę za zabicie jego partnerki. Westchnął cicho. Nie chcąc bardziej zmoczyć ani siebie, ani zwierzaka, schował go pod poły bluzy i wrócił do domu.
Stojący kilka metrów dalej za niewysokim budynkiem chłopak uśmiechnął się nienormalnie. Ściskany chwilę temu zakrwawiony nóż wsunął do rękawa białej, poplamionej posoką bluzy. Zrobił kilka kroków do przodu. A potem kilka kolejnych.

^*^

- Nie weźmiemy go.
Nutty syknął pod nosem. Że też jego ojciec musiał się obudzić przez te pięć minut nieobecności swojego syna. Kociak miauknął, trzesąc się z zimna. Czerwonowłosy owinął go w ręcznik, który dała mu matka, teraz bezradnie stojąca w przejściu do kuchni.
- Niby dlaczego? - zmarszczył brwi.
- Masz już szczura. Jeden zdechł, bo nie umiałeś o niego zadbać.
Chłopak spojrzał w bok. Okej, jakaś racja w tym była... Dobrze, że mężczyzna nie wiedział, co spowodowało śmierć zwierzaka. Mruknął coś pod nosem.
- Spójrz, jak ten kot wygląda - odezwała się kobieta. - Niech go weźmie i się nim zajmie.
- Nie odzywaj się - warknął ojciec. Minęła krótka chwila, zanim zdał sobie sprawę ze swojego błędu. - To zły pomysł - powiedział łagodniej.
Piętnastolatek przewrócił oczami. Jak się nie umie udawać, to się nie robi tego wcale. Machnął dłonią na ojca i odwrócił się, idąc do siebie. Nie miał zamiaru słuchać kogoś, kto nie potrafił wzbudzić u niego szacunku.
- Dokąd z tym kotem?!
- Daj mu już spokój...

^*^

- Twoje imię to Aera - Crow mruknął cicho do zwierzaka, które zamiauczało aprobująco. Wpuścił go do pokoju i zamknął drzwi za sobą, zdejmując przemoczoną bluzę.
- Aera? Ciekawie.
Zamarł, słysząc męski głos. Był głęboki, ale nie chrapliwy. Czerwonookiego przeszły lekkie dreszcze na jego dźwięk.
Spojrzał przed siebie. Na parapecie siedział chłopak, którego nigdy wcześniej nie widział. Z końcówek jego czarnych, długich włosów skapywały krople wody, ostatecznie wsiąkając w brudną i zabarwioną czymś czerwonym, pierwotnie białą bluzę. Nogawki czarnych, lekko już wyblakłych dżinsów nachodziły na tego samego koloru trampki. Co czerwonowłosego najbardziej zaskoczyło - miał przeraźliwie bladą skórę.
Nie bladą. Białą.
Nieznajomy machnął zeszytem trzymanym w dłoni. Własnością Nutty'ego.
- Nutty Crow... - powiedział cicho, czytając podpis na okładce. Zeszytem wskazał na ścianę, gdzie w gablocie wisiały przekrojone jaszczurki, żaby i niektóre spośród innych mniejszych zwierząt. - Jesteś trochę nienormalny, co? - zaśmiał się tak, że nastolatkowi przeszły ciarki po plecach.
Następnie podniósł głowę, uśmiechając się psychopatycznie. Crow wzdrygnął się, widząc obłęd w jego oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz