Dowiedz, że wcześniej byłem samotny
Rozkaz dnia pierwszego
"Przyjmij moje wyzwanie"
Mądrości należy oczekiwać od tego, kto wydaje rozkazy, a nie od tego kto je wykonuje.
- Ignacy Loyola
Kobieta kiwnęła głową, ale nie ruszyła się z miejsca. Nadal opierała się o motor, rozglądając się na wszystkie strony. Długo musiałem czekać, zanim dowiedziałem się, o co jej chodziło.
Wystukała tekst na swoim PDA i pokazała mi go powoli, niepewnie.
- | Izaya, tak sobie myślałam... Nie czujesz się może... samotny? |
***
Samotny? Tsk. Ona mnie irytuje, wtrąca się w nieswoje interesy. Niby dlaczego miałbym? Wszędzie wokół otaczają mnie ludzie, których przecież kocham. Może niekoniecznie z wzajemnością, ale przynajmniej mam kogoś, kogo darzę tym uczuciem. Jeżeli tego potrzebuję, znajdzie się też kilku do rozmowy. "Jeżeli tego potrzebuję", to dobre stwierdzenie. Nigdy nie powiedziałem, iże jest mi źle tak, jak jest.
Czym jest w ogóle samotność? Skąd mam wiedzieć, czy jestem samotny, skoro nie wiem, co to w ogóle znaczy?
... Słyszycie mnie? JA nie wiem, co coś znaczy...
- I-za-ya! Może sushi?
Spojrzałem na mężczyznę, wyciągającego do mnie rękę z ulotką. Simon. Zastanawiam się, jakim cudem on zawsze tutaj stoi. Czy pada śnieg, czy deszcz, czy świeci lekko słońce, czy wieje wiatr - on wiecznie rozdaje te głupie papierowe reklamy (pomysł Teki, z żalami nie do mnie >D - od autorki). I jeszcze żeby ktoś się skusił na te sushi... ale niestety, efektów nie ma. Poza tym, wiecznie przyjaźnie się uśmiechał, co też było dla mnie nie do pojęcia.
Jednak uśmiechem nie zdobędzie wszystkiego. Jego wygląd i siła sprawiają, iż wielu ludzi się go boi.
Chciałem odejść, ale w sumie... dlaczego by nie. Kiwnąłem głową twierdząco i wyminąłem Brezhneva, wchodząc do baru. Ten dołączył do mnie po chwili, stwierdzając, że na razie więcej klientów to raczej nie nazbiera. No brawo. W końcu coś rozsądnego. Chociaż, trochę podziwiam tę jego wytrwałość.
Usiadłem przy ladzie tak, by mieć widok na moich ukochanych podwładnych. Zabawne, oni nawet nie wiedzą, iże nimi są. Nikt nie wie, kim jest. To moja gra, moje pionki i moja plansza. Właściwie, ci tutaj nie są szczególnie ważni. Ich można poświęcić. Nawet powinni się cieszyć, że mogą być gruntem, na którym staną bardziej znaczący. Na przykład Mikado-kun czy Celty-san. Nie, żebym zamierzał ich już wysyłać na tamten świat. Pojedyncze zabójstwa to na razie tylko rozrywka.
Właśnie, Celty-san. Kiedy przypomniałem sobie o pytaniu, mój humor trochę się pogorszył. Rzecz jasna, nie dałem po sobie tego pokazać.
Dostałem swoje ootoro. Zabawne, czyżbym był tak przewidywalny? Nie odezwałem się słowem, a właściciel lokalu i tak wiedział, co wezmę. Wzruszyłem ramionami, rozpoczynając konsumpcję.
Nigdy nie odczuwałem potrzeby bycia z kimś bliżej. Można by powiedzieć, że jestem aseksualny wręcz. Ludzie są gatunkiem, który kocham jako całość i do tej pory sądziłem, że tak zostanie. Może powinienem przynajmniej znaleźć jakiegoś przyjaciela? Odkąd pamiętam, byłem sam. Ale to dlatego, iż społeczeństwo obawia się wykorzystania. Zapewne gdybym był jednym ze zwykłych obywateli, też bym się do siebie nie zbliżał. Ale jestem sobą. I wcale mi nie przeszkadza to, jaki jestem.
- Hej, Simon... - zacząłem, jakby znudzony. - Jak myślisz, czym jest samotność? - powiedziałem po rosyjsku.
Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nas nie podsłuchuje. Jeszcze nie jestem świadom, w jaki sposób to by mi mogło zaszkodzić, ale... przezorny zawsze ubezpieczony.
- Dlaczego pytasz? - czarnoskóry zdziwił się, zaprzestając dotychczas wykonywanej czynności, czyli przygotowywania sushi.
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Z ciekawości chyba. Chcę znać twoją opinię.
Pacyfista długo milczał, myśląc. Ja rozumiem, że nikomu wpaść na pomysł nie jest tak łatwo, jak mi, lecz bez przesady... W sumie, to ja też nie miałem koncepcji, jeżeli chodzi o to zagadnienie. Dobrze, iże byłem człowiekiem cierpliwym.
- Hmm... mogę ci powiedzieć tyle: jeśli byłeś z kimś blisko, jednakowoż z jakichś powodów nagle przestałeś być, to odczuwasz... pustkę. Tę pustkę zwiemy samotnością - wytłumaczył w swoim rodowitym języku, uśmiechając się lekko.
Wyszedł na zewnątrz by ponownie rozdawać ulotki.
Chwilę wpatrywałem się w pustą już tacę po ootoro. Nie dowiedziałem się zbyt wiele, bo przecież nigdy nie byłem z kimś blisko. To wyjaśnienie okazało się być zupełnie nieprzydatne w moim przypadku. Westchnąłem cicho, kładąc na ladzie pieniądze za posiłek. Wstałem, kierując się do wyjścia.
Ledwie przeszedłem kilka kroków, a z nieba lunął deszcz. Nie, nie zaczęło kropić. Od razu poczęło obficie padać. Syknąłem, zirytowany. Nienawidzę takich szybkich zmian pogody - jeszcze przed chwilą było słonecznie! Chyba powinienem zacząć oglądać prognozę. Fakt faktem, lubię decydować szybko, jakie wyjście z danej sytuacji najbardziej mi się opłaca, ale dzisiaj nie miałem na to ochoty. Poza tym, to kompletnie inny stan rzeczy. Jednak nie zamierzam marnować czasu, czekając w Russian Sushi na opogodzenie. Ruszyłem w stronę parku. W ten sposób skrócę sobie drogę do Shinjuku.
Koniec końców, i tak nie dowiedziałem się niczego pożytecznego. Widać, Simon nie jest kimś, kto mógłby mi pomóc, tsk.
Przeniosłem wzrok z moich - jakże interesujących - czubków butów na to, co znajdywało się przede mną. Zdziwiłem się, widząc Shizusia, obłapianego przez jakąś kobietę. Widocznie laska była pijana i nie widziała, do kogo konkretnie zarywa. Inaczej trzymała by się od niego z daleka. Chyba, że jej się spodobał. Huh, więc nawet kogoś takiego jak on można pożądać? Szczerze wątpię.
... A gdyby tak to sprawdzić?
Mimo wszystko, nie mogłem przepuścić okazji, by zrobić mu na złość. Podszedłem do "parki" i nie przejmując się dziewczyną, zwróciłem się do blondyna:
- Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać, kochanie - uśmiechnąłem się przepraszająco.
Nawet ktoś tak idealny w utrzymywaniu masek jak ja, miał problem z nie roześmianiem się głośno. Mina byłego barmana - bezcenna. Popatrzył na mnie jak na UFO i zakrztusił się napojem, który akurat pił. Udław się, udław się~! Och, zawsze musisz zrobić mi na przekór?
- Co ty pieprzysz? - jesteś aż tak zdziwiony moją grą, że nawet nie przyszło ci na myśl, by mnie uderzyć?
Hmm. Ciekawe... Udałem niezrozumienie i powiedziałem, że nie wiem, o co mu chodzi. Potem odwróciłem się do tej prawdopodobnie uchlanej, patrząc na nią groźnie.
- A ty - zacząłem. Spojrzała na mnie przerażona. Ech, kobiety są takie tchórzliwe. - Niech jeszcze raz zobaczę cię z MOIM Shizu-chanem, to pożałujesz, obiecuję - wyciągnąłem swój nóż. Nie miałem zamiaru jej ranić, to tak dla lepszego efektu. - Idź już, bo inaczej ci w tym pomogę.
I tyle ją widziałem. Uciekła, nawet nie odwracając się za siebie. Dziwne, że się jeszcze nie wywaliła, ponieważ obcasy to miała dosyć wysokie. Baby i te ich upiększanie się. Makijażu też tona na twarzy. Nie widzę swojej przyszłości z takimi sztucznymi stworzeniami.
W ostatniej chwili ominąłem lecący w moją stronę automat. Oho, bestia się obudziła~!
- Co ty odpierdalasz, cholerna pchło?! - warknął, podchodząc do latarni.
- No nie, chcesz we mnie tym celować? Shizuś, proszę cię - westchnąłem ciężko. On wyznaje zasadę, że lepiej użyć siły, niż mózgu. Nie jestem pewien, czy taka istnieje, jeżeli nie, to on sam ją sobie stworzył. - Poza tym, nie widziałeś? Wyświadczyłem ci przysługę i przegoniłem ją od ciebie. Tego chciałeś, prawda? A może nie chciałeś? Może ci się spodobała? Chciałeś ją przelecieć? No, przyznaj się, Shizu-chan~! - zaśmiałem się głośno, przeskakując nad tym słupem, kiedy już były barman postanowił nim mnie trafić.
- Powiedziałeś coś cholernie obrzydliwego, zjebana mendo! - teraz chwycił znak.
Cóż, nie mogłem narzekać, przynajmniej nie dostawałem ciągle tym samym. Nawet on wykazuje się krztą oryginalności. To znaczy, ja nie dostawałem. Elegancko omijałem każdy przedmiot lecący w moją stronę.
-*-
Po jakichś dwudziestu minutach zabrakło mu rzeczy, którymi mógłby we nie rzucać. Wtedy uśmiechnąłem się z tryumfem. I wpadłem na pomysł.
- Hej, Shizu-chan - podszedłem do niego trochę bliżej. - Mam dla ciebie propozycję - spojrzał na mnie, jakbym powiedział coś podejrzanego. Cóż. Może i powiedziałem. - Nie pokażę się w Ikebukuro przez trzy tygodnie, jeżeli zrobisz to, o co cię poproszę.
Już myślałem, że dostanę czymś znowu. Nie mam pojęcia, czym, ale on na pewno coś by wymyślił. A tu mnie zaskoczył - przybrał zaciekawiony wyraz twarzy. Ech, cały Shizuo Heiwajima. Jak zawsze nieprzewidywalny.
- Ty chcesz mnie o coś prosić? A to dobre! - roześmiał się drwiąco. Ugh. - Nie zgodzę się na nic, co miałoby mnie trwale uszkodzić czy zabić - uprzedził. - Poza tym, ty nie pokażesz się w Ikebukuro? Jakiego to typu te zadanie, że nagroda będzie tak wielka? - zmarszczył brwi.
Czyżbyś w końcu zrozumiał, że nigdy mnie nie pokonasz i że to ja sam muszę się usunąć, inaczej nie da rady? Nigdy nie sądziłem, że uzyskasz taki poziom inteligencji! Gratulacje, jestem pod ogromnym wrażeniem. Naprawdę.
Albo i nie, hah.
- Och, nie przesadzajmy. Trzy tygodnie to nie tak długo - zaśmiałem się. - Nic wielkiego. Siedem dni. Tyle daję ci czasu, byś dowiódł, iż wcześniej byłem samotny.
Zapowiada się...bardzo ciekawie. Intrygująco wręcz, lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się...bardzo ciekawie. Intrygująco wręcz, lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń21 year-old VP Accounting Arlyne Simnett, hailing from Maple enjoys watching movies like The Golden Cage and Baseball. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Ferrari 250 GT Cabriolet. zerknij na strone internetowa
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń