Law upił kolejny łyk piwa i rozejrzał się po statku Słomianych. Wszyscy bawili się wesoło, chociaż nawet nie mieli powodu. Po prostu. To początkowo go drażniło, ponieważ pokazywało, jak beztroscy i nieodpowiedzialni byli. Po kilku kuflach zdążył się jednak rozluźnić, zaangażował się nawet trochę w rozmowy załogantów, które - gdyby był zupełnie trzeźwy - nazwałby pijackim bełkotem.
No okej, może i jakiś powód był. Dzisiaj Wigilia. Spojrzał na spadający z nieba śnieg, trochę słabo widoczny w ciemności, oświetlanej jedynie kilkoma lampami stojącymi na skrzyniach. Zawsze wydawało mu się być ciekawym to, że tylko i wyłącznie w tym dniu na całym Nowym Świecie i Grand Line można było zaobserwować te zjawisko atmosferyczne.Nigdy nie praktykował tego typu "rozrywki" - zawsze patrzył z politowaniem, jak jego towarzysze z Heart Pirates upijali się i niemal od razu zasypiali, zostawiając po sobie niemożliwy do ogarnięcia bałagan. Teraz jednak postanowił spróbować. Właściwie, to w 3/4 to Słomiany zadecydował, wpychając mu naczynie z alkoholem do ręki. Mężczyzna nie mógł poradzić nic na to, że stale i stale się napełniało.
Zwrócił uwagę na gumiaka, kiedy ten przeleciał przed nim, niemalże wytrącając mu kufel z dłoni. Spojrzał w górę. Chłopak wzleciał dość wysoko, by potem puścić trzymaną wcześniej linę, zrobić obrót w powietrzu i wylądować na swojej nawigatorce. Wszyscy oprócz wspomnianej i kucharza nagrodzili to śmiechem. Tamta dwójka preferowała raczej bardziej brutalną formę "nagrody".
Teraz Trafalgar spojrzał właśnie na rudowłosą. Zaraz przeskoczył wzrokiem na drugą obecną kobietę i westchnął cicho. Być może wypił więcej, niż mu się wydawało, ponieważ teraz mógł stwierdzić, że były pociągające. Cóż, jeszcze na szczęście nie był na tyle pijany, by chcieć iść z którąkolwiek do łóżka.
... No, może odrobinę.
Kiedy miał powiedzieć sobie "dość", kufel znowu napełnił się alkoholem. I tak właśnie było za każdym razem. Powiódł wzrokiem za elegancko kroczącym między załogantami blondynem. Uśmiechał się uwodzicielsko do obu pań i usługiwał im. Law był skłonny twierdzić, że nawet nie będąc upojonym, chętnie by je przeleciał.
Jasnowłosy zaraz wdał się w kłótnię z szermierzem, nawet nie wiadomo o co. Posypały się wyzwiska i szybko przeszli do rękoczynów. Lekarz zdążył się już do tego przyzwyczaić.
Do jego uszu dobiegły przyjemne dźwięki, wydawane przez skrzypce. Muzykant Słomianych złożył dźwięki w wesołą melodię, przy której tańczenia z patyczkami w nosie nie mogli sobie odmówić długonosy i renifer. Zaraz jednak bardziej zainteresowali się zmieniającym fryzurę cyborgiem.
Law nie miał wątpliwości co do siły ich wszystkich. Co do tego, że byli debilami, także nie.
- Hej, hej, a może zagramy w wyzwania? - zaproponowała Nami po dłuższej chwili milczenia, ruchem dłoni zachęcając wszystkich. - Law, ty też chodź!
Trafalgar przez krótką chwilę rozważał za i przeciw. W końcu stwierdził, że większość ekipy bałaby się go ośmieszyć, a w tej idiotycznej zabawie on mógłby zażartować sobie z innych. Tak, wszystkie te rozważania i decyzje były tylko za sprawką alkoholu. Normalnie by sobie na to nie pozwolił.
Mimowolnie odetchnął w duchu, kiedy kolejny raz nie trafiło na niego. Tym razem wyznaczony został Luffy, trzeci raz zresztą od początku zabawy. Poprzednie dwa wyzwania były - zdaniem Trafalgara - głupie, ponieważ dostał za zadanie zanurzenie głowy w wodzie i wypicie trzech łyżek oleju. Mężczyzna i tym razem spodziewał się podobnie "wysokiego" poziomem zadania. Tylko tym razem wyznaczała je nawigatorka.
- Pocałuj Lawa.
Wspomniany w życiu nie przewidziałby, że dziewczyna to wymyśli.
Spojrzał niechętnie w jej stronę. Wystawiła mu wesoło język. Potem przeniósł wzrok na słomianego. Nachylał się lekko, jego oczy błyszczały. Zdawał się pytać "Mogę?".
Mężczyzna westchnął ciężko w myślach. Upił porządny łyk piwa i kiwnął głową. Źrenice Monkeya lekko się rozszerzyły. Oblizał dyskretnie usta i zbliżył się do Trafalgara. On sam pociągnął go lekko za nadgarstek, namawiając do umiejscowienia się na jego kolanach.
Kątem oka zauważył, jak nawigatorka patrzy na nich ponaglająco. Uśmiechnął się asymetrycznie. Musnął nosem szyję chłopaka i przewędrował do linii jego szczęki. Ucałował ją, po czym nosem przejechał po jego policzku. Czuł, jak serce Słomianego zaczęło nieznacznie szybciej bić.
Obaj złapali swoje spojrzenia, zanim złączyli usta w pocałunku. Law nie wiedział, który z nich pierwszy przybliżył się do ust drugiego; zakładał, że był to odrobinę już zniecierpliwiony Luffy. Cóż, zaraz lekarz prawdopodobnie sam by to zrobił, więc to nie miało większego znaczenia. Położył mu dłoń na biodrze, trochę ją na nim zaciskając. Monkey szarpnął lekko ciałem. Lawowi wzdłuż kręgosłupa przeszły dreszcze podniecenia, kiedy otarł się o niego. Pogłębił pocałunek. Luffy na początku nie rozumiał, o co mu chodzi, ale zaraz chętnie rozchylił usta.
Wtedy do ich uszu dobiegły gwizdy. Słomiany na początku chciał przerwać to, co robili, ale kiedy Trafalgar mu nie pozwolił, zdecydował się bardziej zaangażować. Zarzucił partnerowi ręce na szyję, włączając swój język do zabawy.
Law pokazał załodze środkowy palec, patrząc na nich wyzywająco. Dopiero jakąś chwilę później pozwolił chłopakowi odetchnąć.
- Zadanie wykonane - mruknął, zadowolony z reakcji Słomianych.
Po tej sytuacji nikt nie miał ochoty kontynuować zabawy. Postanowili wrócić do picia i jedzenia, jednak widać było, że powstrzymywali się z tym pierwszym. Chyba nie chcieli pod wpływem alkoholu wpaść na podobny pomysł i urządzić taką scenkę, w jakiej przed chwilą brało udział dwóch kapitanów.
Po kilku godzinach wszyscy faceci i tak leżeli spici na pokładzie statku. Jedynie dziewczyny znalazły w sobie tyle godności, by nie upić się na całego, więc poszły do swojej kajuty.
Trafalgar siedział na schodach, wpatrując się w ciemność. Fale spokojnie kołysały statkiem, co go trochę odprężało. Pewnie gdyby wypił aż ty, co niektórzy załoganci, nie byłby tak zadowolony z tego kołysania. Był trochę śpiący, ale zarazem nie chciał iść spać. Podparł się odrobinę na mieczu i westchnął cicho. Nie czuł jakiegoś usatysfakcjonowania tym pocałunkiem, miał wrażenie niepełności.
Przed oczyma mignęła mu jakaś postać. Potem stanęła konkretnie przed nim i dzięki temu mógł się zorientować, że był to Słomiany.
- Torao, nie jesteś zmęczony? - przechylił głowę w bok.
- Mógłbym zapytać o to samo.
- Trochę się już przespałem - zaśmiał się wesoło.
- Wiem.
Law widział Luffy'ego przewieszonego przez burtę. Zakładał, że nie było to najwygodniejsze miejsce do spania, ale chłopakowi najwidoczniej to nie przeszkadzało.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy. Monkey przestępował z nogi na nogę, wpatrując się w morze. Obaj czuli się odrobinę niezręcznie, a zarazem spokojnie w swoim towarzystwie.
- Ładne niebo - skomentował w końcu chłopak, spoglądając w górę. - Księżyc jasno świeci.
Trafalgar przewidywał, że procenty u towarzysza wcale nie wywietrzały. Powiedział tamte dwa zdania zupełnie poważnie, tak jakby miały zadecydować o jego życiu.
Przytaknął, ziewając lekko. Nie umknęło to uwadze Monkeya.
- Wiesz, z góry widać lepiej księżyc - wskazał na pomieszczenie na maszcie. - I jest tam wygodniej spać. Idziesz? - uśmiechnął się.
Law zakładał, że to mogło mieć drugie dno.
-*-
Kiedy odwrócił się z powrotem do czarnowłosego, on siedział już wygodnie na pościelonym łóżku. Law nawet nie wiedział, że znajdująca się tu długa kanapa się rozkłada. Uniósł brew.
- O jedno łóżko za mało - zasugerował, chcąc się upewnić co do celu chłopaka.
- Jest wystarczająco duże - odparł tamten.
Tak jak się spodziewał. Cóż, w tej chwili mu to nawet nie przeszkadzało. Aktualnie postrzegał Luffy;ego jako pociągającego. I podobała mu się perspektywa takiego... Spędzenia czasu. A z innej beczki - sądził, że dla Słomianego już wystarczy, skoro zrobił się taki śmiały w sprawach, o których raczej nie miał pojęcia.
Powoli podszedł do łóżka spodziewając się, że towarzysz zechce się wycofać. Ten jednak przyglądał mu się z zaciekawieniem, co dało mu podstawę by sądzić, że wie, co Trafalgar ma zamiar zrobić. Cóż, może nie do końca, ale rozumiał, co ewentualnie miałoby się zaraz stać.
Usiadł obok Monkeya, który poczuł się zawiedziony. Law uśmiechnął się pod nosem, lekko rozbawiony. Mimika twarzy chłopaka, wyrażająca niezadowolenie, wydawała mu się być dość zabawna. Powiódł wzrokiem za jego ruchami. Zaraz zamiast siedzieć obok mężczyzny, siedział na jego kolanach.
- Heej, Torao, zabawmy się~ - zaproponował, robiąc słodką minę.
- Zależy, co masz na myśli - odparł, drażniąc się z nim.
- Przecież wiesz~ - ręce Słomianego powędrowały od połowy klatki piersiowej w górę, ostatecznie zaplatając się za jego szyją. Chłopak przysunął się tym samym bliżej, naruszając delikatnie tę wrażliwszą sferę Lawa. Potem musnął nosem jego odpowiednik, czekając na pozwolenie na pocałunek. Kiedy nie otrzymał go po kilkunastu sekundach, postanowił i bez niego dotknął ustami tych Trafalgara. Ten przez jakiś czas pozostawał obojętny na zaczepki Monkeya, czując się rozbawiony z powodu jego zniecierpliwienia. W końcu jednak sam się zaangażował, z łatwością przejmując inicjatywę.
Czuł, jak ręce chłopaka zsuwają się z szyi na plecy i wędrują po materiale jego ciemnej bluzy. Nie wyglądało to tak, jakby był zadowolony z jej obecności, ale chyba nie przeszkadzała mu ona szczególnie - nie wyglądało na razie na to, by chciał ją ściągnąć. Za to Lawa odrobinę irytowała koszula Monkeya, więc się jej pozbył. Teraz znaczył mokre ślady wzdłuż jego szyi. Uśmiechnął się, kiedy Słomiany lekko się wygiął, eksponując szyję bardziej. Ciekawy jego reakcji, ugryzł go w nią delikatnie. Luffy w odpowiedzi zacisnął palce na jego włosach i lekko za nie pociągnął do tyłu. Zaraz wylądował pod Lawem. Obaj uśmiechnęli się pod nosem.
-*-
Wstał trochę krzywo, łapiąc w rękę opróżnioną do połowy butelkę sake. Spojrzał do góry, na swoją siłownię. Zrobił pierwszy krok w jej kierunku i niemal od razu poczuł zaciśnięte palce wokół swojej kostki. Przeniósł wzrok na patrzącego na niego jakby ostrzegawczo Sanjiego. Zmarszczył brwi.
- Nie radzę - powiedział tylko, zabierając dłoń. - Zostań tu.
-*-
Luffy drżącymi rękoma próbował pozbyć się bluzy Lawa, jednak skutecznie był rozpraszany. Najpierw mężczyzna językiem jeździł po konturach blizny młodszego, a teraz zajmował się jego sutkami. Uśmiechał się zadowolony, widząc delikatne rumieńce na policzkach Słomianego. A ten nie był z tego powodu ucieszony. Z lekką pomocą partnera pozbył się jego bluzy. Chwilę się zatrzymał, patrząc na tatuaże Lawa. Owszem, o istnieniu tych na dłoniach miał świadomość już od dłuższego czasu, ale te na klatce piersiowej widział pierwszy raz. Tatuaże do niego pasowały. Wydawał się być jeszcze seksowniejszy. Luffy zastanawiał się tylko, czy nie bolały. Przez tyle tatuaży musiał się namęczyć.
Wydał z siebie cichy jęk zaskoczenia, kiedy Law zaczął wędrować językiem coraz niżej, zatrzymując się dopiero przy linii jego spodenek. Szybko sobie z nimi poradził i już po chwili leżały gdzieś na podłodze. Słomiany drżał z ekscytacji, uświadamiając sobie coraz bardziej, do czego to wszystko zmierza. Był też pełen niewiedzy na ten temat, ale żywił przekonanie, że Trafalgar był kimś, kto w ciekawy sposób go w to wprowadzi.
Kiedy złączyli swoje usta, Monkey spróbował zdjąć z partnera spodnie. Czuł się dziwnie i niezręcznie, jako jedyny będąc bez nich. Zanim jednak zdążył odpiąć choćby guzik, Law jedną dłonią chwycił oba nadgarstki chłopaka, unosząc je nad jego głowę.
Teraz Luffy całkiem się zaczerwienił, widząc drugą dłoń mężczyzny, sięgającą pod bokserki młodszego i spojrzenie, jakim go obdarzał. Przerwali pocałunek, chociaż Słomiany wolałby tego chyba nie robić. Wydał z siebie dźwięk pomiędzy jękiem a syknięciem, kiedy wyczuł chłodne palce obejmujące jego męskość. Zaraz nie miał też bokserek, więc prezentował się przed Torao w całej okazałości. Czuł odrobinę wstydu, ale dalej był podekscytowany. Kilka ruchów dłoni sprawiło, że dreszcze ekscytacji zamieniły się na dreszcze podniecenia, a dalej - przyjemności.
Chłopak nawet nie wiedział, kiedy zaczął mocno obejmować mężczyznę i, co mu trochę uwłaszczało, jęczeć z rozkoszy. Prawdopodobnie było to właśnie wtedy, kiedy poszli na całość, ale w sumie mogło to być nawet wcześniej.
Pomijając odczuwany co jakiś czas ból, było mu naprawdę dobrze. Mógł powiedzieć, że Law był dobry w łóżku. Co prawda, nigdy nie robił tego z nikim innym - co chyba jeszcze bardziej nakręcało jego partnera - ale było mu przyjemnie i to wystarczało.
Przesunął paznokciami mocno po plecach Trafalgara, kiedy ten po raz kolejny trafił w jego czuły punkt. Mężczyzna w odpowiedzi na to pchnął go silniej, wywołując u niego ponowną falę dreszczy. Luffy westchnął, skupiony teraz na tym, by dostarczyć sobie więcej tlenu. Jego próby spełzły jednak na niczym za spawą górującego nad nim mężczyzny. Law założył sobie jego nogi na biodra, wchodząc tym samym w niego głębiej. Monkey wydał z siebie przez to bliżej niezidentyfikowany dźwięk, który wyraźnie rozbawił jego partnera. Zmarszczył brwi. Przez moment chciał przejąć inicjatywę, ale kiedy tamten ugryzł go w szyję i przyspieszył swoje ruchy, poddał się. Próbując się na tym nie skupiać, wgryzł się w swój nadgarstek, choć niewiele to dało. Z kącików oczu popłynęły mu łzy, które zaraz stały się powodem jego zawstydzenia. Trafalgar zlizał je, zabierając mu rękę od ust. Musnął ją wargami, patrząc na Słomianego prowokacyjnie. Ten cicho pisnął na sam ten widok. Torao wydawał mu się być w tej chwili władczy i delikatny zarazem. Był stanowczy i opanowany, a jednocześnie w jego oczach widać było błysk drapieżności, która zdawała się w tej chwili przejmować powoli jego umysł. Posunięcia stawały się coraz bardziej chaotyczne. Trzymał młodszego mocno, nie pozwalając mu na żadne niepożądane przez niego ruchy. Penetrował go głębiej, niż Luffy mógłby wytrzymać, dlatego młodszy zaczął drżeć, czując zbliżający się finał. Dotychczas w miarę powstrzymywane jęki przestał kryć, momentami zamieniając je nawet w krzyki. Martwiło go lekko, czy nie obudzi załogantów, ale nie potrafił się skupić na tych myślach na dłużej. Spojrzał na Lawa, widząc go już trochę jak przez mgłę. Wydawał mu się być teraz jakby doskonały.
Szybko odnalazł usta Trafalgara swoimi, przeczuwając, że za chwilę dojdzie. Kiedy tak się stało, wydał z siebie głośny dźwięk, na szczęście stłumiony przez pocałunek. Law też zaczął szybciej oddychać. Monkey zacisnął palce na prześcieradle, czując rozlewające się ciepło po swoim ciele.
Chwilę po tym obaj leżeli obok siebie, próbując złapać oddech. Właściwie, to bardziej potrzebował tego Luffy. Obrócił powoli głowę na bok, obserwując spadające za oknem płatki śniegu. Uśmiechnął się lekko, patrząc spokojnie, jak znikają mu z oczu, lecąc w dół i zatrzymując się najpewniej dopiero na deskach pokładu.
- Torao?
- Hmm?
- Wesołych świąt.
Urocze opowiadanko :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba w jaki sposób opisałaś Lawa. Jest kropka w kropkę identyczny jak ten Odowy :D Naprawdę ujęła mnie jego postać w Twoim opowiadaniu. No i przedstawienie załogantów z jego perspektywy też genialnie wyszło!
Nami to przebiegła kocica :P Ale dobrze się stało, bo zafundowałaś ciekawe zbliżenie na oczach załogi :) Mogę sobie tylko wyobrażać te ich uśmieszki i gwizdy. O tak, Law dobrze ich określił, nazywając bandą debili xD Właśnie tacy są, i to jest w nich najlepsze <3
Kto by pomyślał, że Lu taki śmiały w tych sprawach xD To było naprawdę super urocze <3 I ten drażniący się z nim Lawu :D Mrrr <3 Bardzo fajnie opisane zbliżenie :)
Moment ZoSanowy też mi się podobał :D A zwłaszcza reakcja Zoro, który uświadomił sobie, że znowu spał koło kuka xD Urocze <3
Naprawdę bardzo dobre opowiadanie :) Mam nadzieję, że się skusisz jeszcze na coś One Pieceowego ;) Z przyjemnością przeczytam :)